EGO BYWA EGOISTYCZNE

Czym jest ego?
Tak naprawdę jest po prostu pojęciem stworzonym przez Zygmunta Freuda, które na przestrzeni lat było przez wielu Ludzi różnie interpretowane.

Ja zajmę się w ramach ego tą częścią nas, która jest wrażliwa na oceny, łasa na poklask, zalękniona wizją niezauważenia, czy niedocenienia, skupiona na potrzebie bycia w centrum (często niezdrowym kosztem), potrzebuje poczucia niepowtarzalności, wyjątkowości i bycia niezastąpioną, potrzebuje dowartościowania.

Potrzeba dowartościowania ego może wynikać z niezaspokojonych w dzieciństwie potrzeb, które domagają się realizacji i niestety – jeśli są związane z niedowartościowaniem, lękami, strachami, poczuciem zagrożenia i niestabilnym poczuciem wartości – to w sposób destrukcyjny działają zarówno na nas, jak i na nasze otoczenie.

Innym niezdrowym sposobem funkcjonowania naszego ego – jest nadęcie i przekonanie o tym, ze jesteśmy „lepsi” od innych. Niektórzy czują to w stosunku do siebie jako jednostki, inni chwytają się przekonania o swojej „lepszości”, bo są danego gatunku, danej płci, narodowości, wyznania, koloru skóry, grupy społecznej.
Budują tożsamość i poczucie wartości na przynależności do pewnej grupy i czują w związku z tym zbyteczną i szkodliwą dumę, pychę, pogardę wobec „innych”.
Niestabilny i niebezpieczny fundament.

To oczywisty absurd, bo czymże jestem „lepsza” od innych, że jestem mądrą, piękną i utalentowaną osobą?
(żarcik sytuacyjny – ja siebie zdrowo lubię, doceniam i kocham).

Budowanie tożsamości i pychy związanej z poczuciem bycia „lepszym” – to niezdrowy niestabilny fundament i pułapka sama w sobie, bo gdy chcemy czuć się „lepsi od innych” – to zawsze jest związane z poczuciem zagrożenia i ciągłą potrzebą sprawdzania, czy jeszcze jesteśmy lepsi, czy już może nie.
Czuć oddech innych Osób na karku.
To źle umieszczona kotwica (na zewnątrz, a nie wewnątrz), która ciągnie za sobą potrzebę porównywania się, sprawdzania, rywalizacji.  
Energetyczna i zdrowotna porażka.
Niesie niepokój, lęk, frustrację, nastroje zależne wyłącznie od okoliczności zewnętrznych.

Porównywanie się z innymi jest niezdrowe, bo nie jesteśmy „innymi”, tylko sobą.
Mamy swoje osobiste predyspozycje, charakterystykę organizmu, naszą budowa ciała, nasze: żyły, kości, układy, odmienne reakcje na te same sytuacje, inne interpretacje i podejścia.
Inne wibracje, częstotliwości.
Jedyne i niepowtarzalne w zakresie całości, a podobne tylko w detalach do innych (niektórych) osób. Mamy nasz jedyny i niepowtarzalny umysł i sposoby myślenia.
Naszą wrażliwość.
Nasze serce, które komunikuje się z nami, z otoczeniem i chce żyć w zgodzie z naszym umysłem.
Wszyscy jesteśmy unikatowi i niepowtarzalni, więc nie ma sensu, żebyśmy chcieli być identyczni
i próbowali ignorować fakt oczywistych, jednostkowych różnic.

Inaczej ma się sprawa, gdy umieścimy kotwicę i punkt odniesienia wewnątrz siebie.
Znika nam cały układ bazujący na porównywaniu się. Znika niebezpieczeństwo, że „przegramy” jakąś batalię, czy jakiś wyścig.

Można chcieć być lepszym, ale zdrowo chcieć być „lepszym” od samego siebie, nie od „innych”.

Przykładowo: gdy biegam na czas – nie chcę być lepsza od Jolki czy Kazika, tylko chcę być lepsza od siebie – i też bez spiny, tylko z  troską, szacunkiem do swojego ciała, organizmu i sytuacji.
Od Jolki i Kazika mogę się uczyć podpatrując ewentualnie techniki, czy czerpiąc inspirację i biorąc na swój warsztat to co konstruktywne i wspierające i pasujące do mnie, a odrzucając to co niepotrzebne lub szkodliwe.


Warto wiedzieć w jakich kwestiach i zakresie chcemy się poprawiać i stawiać się „lepszymi wersjami siebie”, by nie wpadać w skrajny perfekcjonizm albo obsesyjne dążenie do doskonałości.

Przykładowo: jeśli ktoś ma problemy z agresją – to jest to przykład tematu, z którym na pewno warto i należy pracować, bo agresja jest po prostu zła w skutkach.
Jeśli jednak ktoś chce być lepszy od samego siebie np., w sporcie i pracuje ponad siły i bez wytchnienia by to osiągnąć, kosztem własnego zdrowia, bez poszanowania dla ograniczeń ciała i sygnałów alarmowych wysyłanych przez organizm – to nie pracuje w kierunku mądrym i zdrowym i tu znów wyskakuje w pewnym uproszczeniu „niezdrowe ego”, choć może być to po prostu niewiedza i nieświadomość (brak rozpoznania i czujności), że pod płaszczykiem „stawania się lepszym” prowadzona jest autodestrukcja.

Tak naprawdę wystarczy bycie „dobrym” lub akceptowalnym dla siebie w danym aspekcie.
Gdy chcę być i jestem w czymś „dobra” (lub po prostu „ok”, „bardzo dobra”, „akceptowalna”, „super”, „wystarczająca”) – jestem niezagrożona niczym.
Nie będziemy tez dobrzy we wszystkim, więc warto wybrać, co jest dla nas ważne i starać się użyć do tego swoich predyspozycji (bo wtedy jest wydajniej, łatwiej energetycznie i bardziej „z górki”)
Gdy umieszczamy punkty odniesienia w Nas, a nie w Innych (a od/przy Innych – co najwyżej się uczymy) – żadne kotwice i punkty odniesienia nie są zahaczone o niestabilny grunt związany z koniecznością porównania się z kimś innym i poczuciem zagrożenia co do wyniku tego porównania.
Oczywiście można świadomie stwierdzić, ze coś komuś idzie lepiej, a komuś gorzej, ale nie warto ustawić sobie celi związanych z byciem lepszym od innych, gdy przeradza się to w ukrytą presję, niezdrowe parcie.

Nie musimy być idealni, wystarczy, że się staramy i mamy określone cele.
Etyczne cele.
Samo dążenie do nich to już wiele dobrej pracy!
Każda pojedynczy sukces w tej materii to kolejny ślad zapisu zdrowszego nawyku.
Błędy są częścią systemu i nie trzeba się ich bać, tylko rozpoznawać i naprawiać.

Dlaczego czasem ciężko poskromić/opanować/ułożyć ego?
Bo część Nas zwana „ego” kształtuje się w Nas latami, głównie na bazie doświadczeń, wyobrażeń społecznych i przekonań, a nie na podstawie wiedzy (która pomagałaby mechanizm nazwany „ego” poznać, oswoić i zdrowo regulować), bywa powiązane z egoizmem, bywa, że ma zapędy egocentryczne i egotyczne, kształtowało się w świecie, w którym dominuje walka, rywalizacja, niezdrowe przekazy i oczekiwania oraz presja (co niesie za sobą oczywiste konsekwencje) i w takiej wersji trzyma się faktu „bycia” oraz nawyków z jakimi się odpala
(także w zakresie odczuć typu pycha, pogarda, nienawiść, frustracja, zagrożenie, olewanie, ignorancja, itd).

I dopóki tego mechanizmu nie zobaczymy i nie zmienimy – będzie działał z „automatu”.
Poza świadomością i kontrolą. I poza możliwością wpływania na niego / zmiany.

Zarówno egotyzm, egocentryzm i egoizm maja ze sobą wiele wspólnego, w znaczącym obszarze mogą się zazębiać, ale ponieważ są definicyjnie rozróżniane – poniżej podam krótkie opisy wprowadzające.

Egotyzm to potrzeba utrzymania pozytywnej opinii o sobie. Taka część nas będzie chwalić się sukcesami, ale odpychać porażki. Osoby w których egotyzm rozwinął się mocno będą wypierały porażki, nie będą się do nich przyznawały, porażka, czy błąd zamiast z doświadczeniem, nauką i rozwojem, kojarzy im się ze w sposób często nieświadomy ze spadkiem własnej wartości, poniżeniem, zniewagą. Z egotyzmem mamy do czynienia wtedy, gdy dana osoba stawia siebie w centrum własnego świata nie bacząc zbytnio na potrzeby innych osób (nawet bliskich), jeżeli miałoby to się wiązać z niewygodnymi (według oceny i postrzegania danej osoby) ustępstwami.
Egocentryzm występuje wtedy, gdy jesteśmy w centrum Wszechświata. Postawa: „Ja i długo nic”.
To postawa rozwojowa charakterystyczna dla okresu przedszkolnego. Charakteryzuje ją niezdolność do tolerowania poglądów innych niż własne. Do egocentryka nie docierają argumenty innych osób, podchodzi autorytatywnie do własnych interpretacji swoich doświadczeń, które rozciąga na resztę świata i uważa za niepodważalny wzorzec. To rodzaj zaślepienia, fiksacji na sobie i swoich spostrzeżeniach przy jednoczesnym wąskim horyzoncie nie pozwalającym akceptować wizji zróżnicowania wśród ludzi i różnego przez nich widzenia, podchodzenia, przeżywania, interpretowania podobnych doświadczeń. Dla egocentryka nie istnieją różne perspektywy. Nie dostrzega ich istnienia. Istnieje jego własna. To w  sposób oczywisty uniemożliwia dialog i sprawia, że egocentryk ma niską inteligencję interpersonalną (kontakty międzyludzkie) i intrapersolaną (kontakt z sobą samym).
Egoizm jest wtedy, gdy dbamy głównie o własne dobro. W skrajnych przypadkach egoiści dbają wyłącznie o siebie.
Przeciwieństwem egoizmu jest altruizm, który cechuje bezinteresowna dbałość o innych.

W zakresie egoizmu i altruizmu dla mnie zdrowe proporcje są zależne od Jednostki i mogą być zmienne w czasie.
Może być tak, że raz potrzebujemy więcej altruizmu, a raz egoizmu.
Każdy ma nieco inne potrzeby, sytuacje i odczucia, więc nie ma miejsca, które byłoby wzorcem dla Wszystkich.
Ważne, żeby dążyć do dbania o siebie i o innych w zdrowym zakresie. I dobrze tak działać. 🙂

Egoizm rozumiany jako dbanie głównie o siebie – jest dla mnie nie tylko akceptowalny, lecz w niektórych przypadkach wskazany.
Wychodzę z założenia, że jesteśmy w stanie być „dążącymi do zdrowych” wersji siebie, gdy próbujemy to osiągnąć (a więc zmieniamy stan obecny).
I w tym celu potrzebujemy się zatroszczyć o nasze umysły i ciała. Przyjrzeć się potrzebom.
Skąd są, po co przychodzą, o czym informują?
Zadbać o zdrowie, o komfortową przestrzeń.
W takich warunkach łatwiej nam też dbać o innych, choć pewnie są ludzie, którzy czują się spełni i szczęśliwi poświęcając się dla innych, z tymże ich poczucie szczęścia niekoniecznie musi przekładać się na ich faktyczne zdrowie, bo o ile szczęśliwość sprzyja zdrowiu napełniając organizm pozytywem, to jednak jeśli nie dołożymy do tego altruizmu faktycznej troski o siebie w postaci odpowiednich dla danej jednostki warunków, zdrowego żywienia, odpoczynku, ruchu – dysharmonia (a wraz z nią problemy) pojawią się wcześniej, czy później.

Czym innym jest egotyzm i egocentryzm. Egotyzm i egocentryzm – jeśli nie wynikają ze stanów chorobowych – są głęboko niedojrzałymi postawami.
Kojarzyć się mogą z dzieckiem  piaskownicy, które koniecznie musi sterować wszystkim dokoła, być w centrum zainteresowania i wszyscy mają się dostosować.

W życiu warto popracować nad poskromieniem ego, bo gdy udaje nam się to zrobić znika zagrożenie związane z porównywaniem się z innymi, znika potrzeba wywyższania się, dowartościowywania, bycia w centrum uwagi, znika przekonania o swojej nieomylności, pojawić się może większe zrozumienie dla innych punktów widzenia.
I pojawia się szacunek do Innych Bytów, który ma marną rację bytu, przy rozbuchanym czyimś ego.

Można skupić się na swobodnym realizowaniu swoich pasji, zadań, byciu w rolach w jakich chcemy lub potrzebujemy być.
Można zacząć być i działać bardziej dla idei, a nie głównie dla poklasku własnego lub innych.

Częsta lub ciągła potrzeba bycia „naj”, przesadna duma, nadęcie, pogarda, poczucie „lepszości” – to przecież presja powodująca spięcia, nie pozwalająca się cieszący ani osiągnięć innych, ani swoich własnych.
Znika swoboda.


Dodatkowo nie warto „dla zasady” mieć fałszywych wyobrażeń o sobie (wypaczona perspektywa patrzenia), a nieumiejętność empatii i widzenia innych perspektyw bardzo ogranicza nam możliwości rozwojowo-poznawcze, w  tym uwalnianie się od blokujących nas energetycznie i życiowo i powodujących choroby stanów.


Z nawykami i przekonaniami, których ego jest częścią – pracuje  się poprzez wiedzę, poznanie mechanizmów ich działania, poznanie zasad działania organizmu, podstawy psychologii i socjologii oraz konkretne narzędzie w postaci m.in. pracy z uważnością, wyłapywania myśli, uczuć, emocji, stanów w jakich bywamy (rozpoznawanie: „oho – czuję nadęcie, czuję pogardę, czuję zagrożenie, czuję zazdrość) oraz świadome decydowanie, co czuć chcę i lubię, pracę z afirmacjami, wizualizacjami, nauka obserwowania myśli i przepuszczania oraz rozmywania tych, których nie chcemy, a które przychodzą.
Do kompletu „pakietu zdrowia” należy wdrożyć też pracę z ciałem (organizmem), bo zdrowie to całość, ale w przypadku ego najważniejsza jest jednak praca z nastawieniem, podejściem, etyką, pytaniami i odpowiedziami (czy to dobre, miłe, czy mi to pomaga, czy to jest dobre dla innych?) i praca z myślami.

To świadoma praca.

Ego karmi niewiedza o: sile przekonań, obiegu materii i energii, działaniu umysłu, ukryte lub jawne, strachy, lęki (np. o to, czy jesteś dość dobry), nieświadomość, wypieranie, próżność, pycha, pogarda, zazdrość, zawiść, lęki, poczucie zagrożenia, parcie i frustracje, poczucie niespełnienia, nadęcie związane z przekonaniem swojej wielkości, nieomylności i słuszności, wybiórczość w podchodzeniu do tematów sukcesów i porażek, utożsamianie błędów jakie popełniamy z porażkami osobistymi, presje społeczne i struktura kulturowo-społeczna zbudowana na gloryfikacji sławy, osiągnięć pewnych statutów społecznych i pewnych cech.

W opanowaniu ego pomaga wiedza o powyższych aspektach, dystans do siebie i otoczenia, poczucie humoru i świadome wybieranie tego, jacy być chcemy a jacy nie chcemy (co chcemy czuć i czym się kierować i w jakich kierunkach iść).

Nie trzeba się go pozbywać i unicestwiać, wystarczy poskromić, opanować, wyregulować.

Niech sobie będzie.
Czasem świadomie, z wyboru, na spontanie, bez spiny – warto czuć swoją wartość i czuć w związku z tym przyjemność – nie ma w tym nic złego.
Niech jednak pilnuje nadęcia i pychy, żeby nie kipiało i będzie zdrowiej ułożone.
Niech nie dzieli, nie kłóci, nie porównuje, nie generalizuje, nie powoduje spięć i frustracji.

Niech działa w sposób wyważony, wspierający i opanowany. Zdrowy i bezpieczny dla nas i otoczenia.

To daje spokój, bezpieczeństwo, radość, swobodę i wolność. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *